music.

sobota, 16 lutego 2013

Zmiany...



Na początek chciałabym podziękować boydirectioner'owi. :* No i wam. Osobom, które mają gdzieś moje błędy stylistyczne, gramatyczne, interpunkcyjne etc. Pisząc tutaj oto właśnie mi chodzi. Nie zwracam uwagi na prawidłowość, ale na to, żeby coś przekazać.

Półka na myśli… Swoisty pamiętnik. Przez cały czas analizuję każde słowo w swojej wcześniejszej notce, a te utkwiły mi najmocniej. No tak… Taki mam zamysł… Ale jak długo w tym wytrwam? Wcześniejsze blogi były wymuszone, a teraz jest inaczej. Pisanie dla was o moim życiu to sama przyjemność.  Każdy wasz komentarz czy wejście mobilizuje mnie do pracy nad sobą, ale nie chciałabym się zmienić. Nie chcę stracić własnego ja… Niektórzy mogą pomyśleć, że jestem zadufaną nastolatką, która nie widzi nic poza czubkiem swojego nosa. Nic bardziej mylnego. Jak mam to wytłumaczyć nie gubiąc się w swoich słowach. Tak, żeby wszystko było dla was zrozumiałe i przejrzyste, bo zdarzają mi się momenty, kiedy odpływam za daleko, zapominając, że mnie nie znacie. Wtedy zostaje mi tylko BackSpace.
Znowu wszystko chaotycznie. Tyle chciałabym wam przekazać, ale nie potrafię. Może i nie chcę? Cofając się w przeszłość czuję każdą żyletkę, która zbliżała mnie do śmierci. W blasku lampki nocnej na przedramieniu i udach widnieją jeszcze blizny. Wątpię, żeby kiedykolwiek zniknęły całkowicie.  Nie wierzę, że byłam zdolna zniszczyć sobie ciało dla Patryka. Obiecałam, że nakreślę wam wszystko, żeby móc już bez przeszkód pisać to co mi na sercu leży. Więc tak…
Patryk, chłopak w moim wieku, z równoległej klasy. Poznaliśmy się przez przypadek. Przypadek, który odmienił moje życie. Źle dobieram słowa… Odmienił? Raczej zniszczył. Był on pierwszym, w którym zakochałam się bez opamiętania. Czekam tylko na hejty ze strony osób, które nie wierzą, że w wieku czternastu lat można kochać. Jeżeli tego nie poznaliście może nie jesteście warci poznania… A może wszystko leży u źródeł – ciasny umysł, problemem wielu.
Kolejna notka zaczęta bez sensu. Nie ma ona żadnego określonego celu. Nie wiem co piszę, kładę dłonie na klawiaturze, a one tworzą, to chyba nie jest normalne…  Zły dobór słów. Znowu…
,,Tworzą” – nie, moje ręce piszą, może i tak, ale nie tworzą.
To może w końcu dokończę co zaczęłam. Może nabierze to jakiegokolwiek sensu.
Więc… Na czym to ja skończyłam… Ah tak, Patryk. Przez pół roku się spotykaliśmy, aż w końcu znalazł on swoją… Jakby to nazwać… Szukam bardziej ,,mądrego” słowa, ale nic nie przychodzi mi na myśl. Ekipę - to najlepsze określenie. Olał mnie dla nich, i tak zostało. Od tego czasu traktował mnie jak dzi*kę, a ja nic z tym nie zrobiłam… Bo co? Miłość była ważniejsza. Nie potrafiłam się uwolnić z ,,psychicznej klatki” w której mnie uwięził. Co mi pozostało? Zaczęłam się ciąć. Przerodziło się to w depresję, trwającą ponad dwa miesiące. Myśli samobójcze nieraz przelatywały mi przez rozum, ale tego zrobić nie potrafiłam. Bałam się śmierci... W szkole przynajmniej mogłam go widzieć i wspominać chwile spędzone razem, mimo tego, że przeszłość była dla mnie męką. 
Normalna nastolatka cieszyłaby się z wakacji, a dla mnie była to tylko rozłąka z Patrykiem, ale i tak nie mogłam nic z tym zrobić, więc jakoś to zniosłam. Pierwszy tydzień spędziłam z laptopem w domu. W ciepłym łóżeczku. Nie mogłam wyjść. Bałam się ludzi. Cała rodzina zaczęła się o mnie martwić. Zawsze taka radosna, a wtedy byłam hmmm… Przygaszona?
Zauważyłam coś czego przez mój ,,kryzys” nie widziałam. Mój tato bardzo się martwił o mnie. Sądziłam, że zobaczył gdzieś moją zakrwawioną żyletkę. Nie potrafiłam go przekonać, że wszystko ze mną okeej. Zgodziłam się na spacer i na kawę u mojej chrzestnej. Przyszliśmy… Ona też zamartwiała się o mnie. Czułam się jak jakieś dziecko.  Nie potrafiłam utrzymać szklanki z piciem. Moje ręce drżały, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. Czułam, że są coraz słabsze. Zastanawiałam się nawet czy to nie przez te cięcia.  Nareszcie po dwóch godzinach wyszliśmy. Wracając spotkałam swojego starego znajomego - Michała, który się dawno wyprowadził z miasta; i tak nigdy nie mieliśmy dobrego kontaktu. Przywitaliśmy się i poszłam z tatą dalej. Popołudniu wyszłam z przyjaciółką , która była zdziwiona i zarazem uradowana, że poprawia mi się humor. Zadzwoniłyśmy po Michała  Spędziliśmy na naszym blokowisku cały wieczór. Wspaniałe wspomnienie, które śni mi się do dziś. Dzień, który odmienił moje życie. I tym razem chyba na dobre. Moja przyjaciółka przyznała się, że z nim rozmawiała, kiedy ja poszłam na chwilę do sklepu; na temat mojej depresji. Powiedziała, że fajnie gdybym z Michałem była. Jak się dowiedziałam, myślałam, że jej coś zrobię, ale w głębi serca się ucieszyłam. Okazało się, że chłopak mnie bardzo lubi, ale jeszcze nie myślał nad czymś poważniejszym. No właśnie. JESZCZE. Wtedy trzymałam się tego słowa jak koła ratunkowego. Miałam nadzieję, że coś w moim życiu i sercu w końcu się ruszy.

Wiem, wiem, jestem dość cienka w opowiadaniach. Nie potrafię układać zdań, za bardzo się skupiam na faktach. Mam nadzieję, że przeżyjecie ten etap.

Więc ciągnę dalej. Michał jak się spodziewałam został w moim życiu na dłużej. Może to dlatego, że to dzięki niemu wyszłam z ,,po Patrykowej” deprechy. Początek wakacji był jaki był, a potem było już tylko lepiej. Każdy dzień spędzałam z Michałem i przyjaciółką. Po czasie zakochałam się w nim. Może to po prostu przyzwyczajenie… W końcu widzieliśmy się dzień w dzień… Niestety okazało się w sierpniu, że to nie ja mu się podobam, tylko moja koleżanka. Pod koniec wakacji pokłóciliśmy się właśnie o nią. Obiecałam sobie, że o nim zapomnę. Jaką było niespodzianką, kiedy po dwóch tygodniach Michał zadzwonił, że przyszedł. Stał przed blokiem. Chciał pogadać. Ubrałam się szybko, ogarniając po drodze myśli. Wyszłam pełna obaw. Siedział na ławce. W swojej niebieskiej bluzie. Kochałam jej zapach, był taki słodki, a zarazem męski. Przeprosił mnie za wszystko. Przyznał, że zachował się jak dupek no i powiedział, że bardzo mu na mnie zależy. Ciągnęłam rozmowę dalej. Zależało mu na mnie, tylko jako przyjaciółce, kolejny cios w plecy. Mimo wszystko najważniejsze było to, że obiecał, że będziemy się dalej widzieć tak często jak to tylko możliwe. Tak jest do teraz. Bez zmian. Niestety. Nadal jest w moim życiu bardzo ważny, nadal się kłócimy, a mi nadal na nim cholernie zależy!


Napisanie tego tekstu było dość męczące. Nie dość, że trwało to trochę, to musiałam to wszystko sobie przypomnieć, a  tego nie chciałam. No, ale są i dobre strony. Teraz na blogu będą się pojawiać tylko aktualne wpisy.  Przemyślenia to będzie myśl przewodnia, bo wiem, że w opowiadaniach nie jestem za dobra. Jak na razie tyle, pozdrawiam was z całego serducha i do kolejnej notki! xoxo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz